sobota, 30 kwietnia 2011

Pozbierane

No i mija tydzień. Krótszy dzięki świętom. Więc jednak jakaś korzyść z nich jest ;-))) Nie było źle. Trochę pracy we wtorek, ale do ogarnięcia. Dwa razy zaliczyłam z Młodszym trening. Wczoraj szaleństwo z  zakupami, bo ludzie znowu szykują się jak na koniec świata. Największe kolejki przed mięsnym i alkoholem. Kto zgadnie dlaczego? Duch w narodzie żyje. I tylko zastanawia mnie, dlaczego początek sezonu grillowego od razu musi oznaczać porę deszczową?
Dziś rano stanęłam na wagę. Wreszcie się odważyłam. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Do mojej wagi wymarzonej brakuje mi jeszcze 2 kg, ale po świętach mam spadek 0.7 kg. Więc jednak można i ze świątecznego obżarstwa wyjść z tarczą ;-))) Dziś zrobiłam chłopakom tiramisu.Taka masochistyczna przyjemność. Ot, oblizać miskę czy widełki miksera i sycić wzrok widokiem pucharków. Tyle mojego! Skąd we mnie ta obsesja wagi? To chyba temat na odrębny wpis. Jak mała dziewczynka słyszy od matki, że jest gruba, to już do końca życia będzie gruba... w głowie. Patrzę w lustro. Widzę szczupłą (nie chudą) kobietę, a w mózgu wciąż głos mówi mi, że jestem gruba. Ile rzeczy byłoby w życiu łatwiejszych, gdybym inaczej patrzyła na siebie, bardziej wierzyła? Pewnie wiele...
Młode śpią. Mąż wróci w nocy. Siedzę sobie w ciszy, półmroku. Obok komputer, lampka wina, kot mruczy i chce wyjść na deszcz, pies chrapie pod stołem i ani myśli wychodzić. Niech ktoś mi powie, że pies nie jest mądrzejszy od kota? Cisza, spokój. Bezpiecznie.
Dobrej nocy :-)

I jeszcze zostawiam piosenkę. Może niekoniecznie na dobry sen, bo to taki energetyczny utwór, ale na dobrą noc ;-)))

http://www.youtube.com/watch?v=3rX_S9eoV7I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz