czwartek, 22 września 2011

No to się wyspałam

Druga w nocy. Ktoś wchodzi do sypialni. Półprzytomna rozpoznaję kształt Młodszego.
- Mama, zwymiotowałem...
No to pięknie! Chce iść posprzątać, a on mi na to, że już posprzątał (po kim on to ma????) I rzeczywiście, pudło chusteczek higienicznych w roli ścierki nieźle się sprawdziło. I potem tak już do rana, co jakiś czas rzyganko. Został biedak w domu. Ja z nim. W robocie jakiś horror mały, a ja się będę relaksować... Powiedzmy ;-)))

I tak problem lodowiska nam się sam rozwiązał. Albo raczej odroczył?

Po południu:

Młodszy już ok. Byliśmy nawet na spacerze. Nazbieraliśmy torbę kasztanów. Po co ludzie zbierają kasztany? Zupełnie nam niepotrzebne, nic z nich nie zrobimy, w szkole też nie zamawiali. Jak leżą, to zbieramy. Głupie. Zresztą podobnie jak wiele innych rzeczy, które ludzie robią.
A propos głupota: Młodszy oglądał w tv bajkę, coś z Ulicy Sezamkowej. Tam śpiewała kura: Jestem kurą, karmię ludzi, mam bardzo dobre nóżki (cytuję z pamięci, pewnie niedokładnie, ale chodzi tu o sens nie o wierność oryginałowi). Makabryczne? Idiotyczne? Czy tylko głupie? Jak można napisać tak kretyński tekst???

Starszy wrócił ze szkoły oburzony. Jak mogłam po niego nie pojechać? Jak mogłam nie postać w korkach przez godzinę, by on nie musiał jechać autobusem 3 przystanki? Niedobra matka ze mnie i już ;-))) Zbulwersowany i zmęczony legł na łóżku. Poszłam, pytam, próbuję nawiązać jakiś dialog. Dowiedziałam się, że durna szkoła pozbawia dzieci dzieciństwa. A myślałam, że jak się ma 14 lat to już się nie jest dzieckiem. Okazuje się jednak, że w razie doraźnej potrzeby dzieckiem można być zawsze.

środa, 21 września 2011

Znowu? Od nowa?

Cholera! Nie mogłam się zalogować. Najpierw zapomniałam adresu, potem hasła. Stara a głupia, trza było se zapisać.

Mam chyba jakąś szklaną obsesję. Byłam dziś w sklepie ze szkłem. Może lepiej powiedzieć, że u szklarza? Ale to taki nietypowy szklarz. No więc byłam i się bałam. Że mi cos spadnie na nogi i utnie. Głupie? Może nie do końca...

 Acha, znowu będe tu zaglądała i coś pisała. Dużo ostatnio się dzieje. Boję się, bo straszą zewsząd. A ja bardzo chciałabym mieć to wszystko w dupie. I nie potrafię. To może tu się nauczę? Sama dla siebie będę się doskonalić.

Za godzinę z Młodszym udaję się  na urodzinowe przyjęcie jego nowej klasowej koleżanki. Rany, jak ja kocham takie imprezy. Bleeee. Masz babo dzieci, to i masz placek.

Edytuję wieczorem:
Znowu uległam zakupoholizmowi. Straszą kryzysem, to robię zapasy. Piąty z kolei różowy pulower (ale tylko dla laika, ja je rozróżniam) zabezpieczy mnie na długie lata... a przynajmniej do wiosny. Bo co robić, jak Młodsze przez dwie godziny udziela się towarzysko. Pilnować stada? Aż tak stadna to ja nie jestem. Dziecia kocham, ale margines wolności mu pozostawiam.
Jutro pierwsze lodowisko. Cholera, boję się. Trauma sprzed 7 lat, gdy Starsze się połamało. Będzie dobrze, no nie???